
100 dni Nawrockiego i Pierwszej Damy Marty Nawrockiej — marketing, cenzura i niespełnione obietnice
Sto dni prezydentury to moment symboliczny. Czas na pierwsze podsumowania, weryfikację obietnic i ocenę stylu sprawowania władzy. W przypadku prezydenta Nawrockiego i Pierwszej Damy Marty Nawrockiej ten okres pokazuje jedno: marketing zastąpił rządzenie, a PR ma przykryć to, czego realnie brakuje – kompetencji, wiarygodności i rozmowy z obywatelami.
Marketing zamiast dialogu
Ekipa prezydencka od pierwszego dnia skupiła się na kreowaniu wizerunku – przede wszystkim wizerunku Pierwszej Damy. Media społecznościowe zostały zarzucone profesjonalnymi zdjęciami, cukierkowymi opisami i treściami odcinającymi się od rzeczywistości. Marta Nawrocka miała być „nową jakością”, „aktywną Pierwszą Damą”, „kontrą dla Agaty Dudy”.
Wyszło jak wyszło.
Gdy przyszło do realnych działań – okazało się, że trudno znaleźć ślad konkretów.
Obietnica 1: dialog i wzajemne słuchanie
To miał być fundament prezydentury. W praktyce właśnie ta obietnica została złamana najboleśniej. Osoby, które zadawały merytoryczne pytania, wyrażały wątpliwości lub po prostu nie zgadzały się z decyzjami Pałacu, były blokowane na grupach, wyzywane, a nawet – według wielu świadectw – straszono odpowiedzialnością karną.
Grupy facebookowe, które powinny służyć rozmowie obywatelskiej, stały się cenzorskimi banieczkami, gdzie toleruje się wyłącznie pochwały.
Wystarczyło spytać, czy prezydent nie jest uzależniony od snusa, by zostać nazwanym „wrogiem państwa”.
Obietnica 2: równość i szacunek dla wszystkich Polaków
Prezydent miał „łączyć, nie dzielić”. Tymczasem jego otoczenie dzieli jak nigdy. Krytycy są wyśmiewani, ignorowani, blokowani, a w przestrzeni publicznej promuje się narrację:
„Kto z nami, ten Polak; kto przeciw nam, ten wróg.”
Obietnica 3: bezpieczeństwo Polaków i twarda polityka migracyjna
Tu również rzeczywistość brutalnie rozjechała się z obietnicami. Padały grube słowa o „ochronie przed niekontrolowaną imigracją” – a jednocześnie Pałac Prezydencki remontowali nie Polacy, lecz ekipa pracowników z Ukrainy.
To symboliczne, aż do bólu.
Obietnica 4: priorytet dla polskich pracowników i przedsiębiorców
Sto dni później trudno wskazać choć jedną ustawę, choć jedną interwencję czy choćby jedno wystąpienie prezydenta, które świadczyłoby o priorytetowym traktowaniu polskich rodzin.
Zamiast działań – przemówienia.
Zamiast decyzji – spoty.
Zamiast prezydenta – kukła wyborcza, jak mówią coraz częściej internauci.
Bo według wielu obserwatorów realne decyzje w Pałacu podejmuje Paweł Szeferneker, a prezydent Nawrocki pełni funkcję reprezentacyjną – i tylko reprezentacyjną.
Pierwsza Dama – od obietnic do autopromocji
Na starcie Marta Nawrocka obiecała wszystko:
– koniec hejtu,
– wsparcie dla dialogu,
– wyrównywanie szans edukacyjnych,
– bycie blisko ludzi.
Tymczasem…
1. Stop hejtowi?
Paradoks polega na tym, że to właśnie Pierwsza Dama stała się powodem hejtu – nie przez działania, ale przez fakt, że jej sympatycy atakowali każdego, kto śmiał krytykować jej kreacje, styl bycia czy publiczne wypowiedzi.
Ludzie byli wyzywani i banowani, często za zwykłe pytanie.
2. Równość w edukacji?
Dziennikarze „MISS”, m.in. Mariusz Wasiuk i Paulina Stankiewicz, zwrócili uwagę na coś fundamentalnego:
„Nie może być mowy o równości w edukacji, jeśli dzieci Pierwszej Damy chodzą do prywatnych szkół, a dzieci z biednych rodzin nie mają nawet szans na podobny poziom nauczania. To po prostu PR.”
I trudno z tym polemizować.
3. Wywiad w „Vivie” – benzyna dolana do ognia
Najbardziej kontrowersyjny okazał się jednak wywiad, w którym Marta Nawrocka – kompletnie bez wyczucia – zachęcała nastolatki do zakładania rodziny i decydowania się na dziecko.
Reakcje były miażdżące:
– Anita Tomaszewska, naczelna serwisu Pineska: „Trudne to komentować. Przyjmuję to jako kiepski żart.”
– Manuela Gretkowska: „Lepiej, żeby Pani Prezydentowa nie doradzała nastolatkom i ich rodzicom.”
Pierwsza Dama chciała być „nowoczesna”, a stała się symbolem oderwania od rzeczywistości.
Podsumowanie: 100 dni marketingu, 0 dni wiarygodności
To nie jest prezydentura oparta na dialogu.
To nie jest prezydentura oparta na szacunku.
I z pewnością nie jest to prezydentura oparta na realnych działaniach.
To prezydentura oparta na wizerunku, ocenzurowanych grupach, PR-ze i komunikacyjnej bańce, w której żyje para prezydencka.
Sto dni minęło.
Wyborcy zaczynają zadawać pytania.
I coraz częściej odpowiedzi udzielają sobie sami.