Dlaczego tak sie stało?

Człowiek mieszkający w domu pomocy społecznej doświadcza nie tylko znacznego ograniczenia swoich możliwości tworzenia potrzebnej mu przestrzeni życiowej, ale również konfrontowany jest z przynajmniej częściowym załamaniem tego wszystkiego, co udało mu się dotychczas zbudować. W rozmowach z mieszkańcami często słyszałam, że nawet najdoskonalsza opieka instytucjonalna, tak naprawdę nigdy nie zastąpi starszym ludziom rodziny. Dla każdego niezależnie od wieku, dom rodzinny jest opoką, podporą, gwarancją ciepła, miłości i bezpieczeństwa.

Magdalena Rosłonowska

Ja  zawsze wiedziałem, że to jest prawda, ale napisanie tego przez Dyrektorkę Domu Opieki Społecznej to coś zupełnie innego, bardzo się cieszę że powstała taka książka, oczywiście jestem ekspertem opieki domowej, ale przecież nie żyje na jakimś bezludziu, zarówno w Niemczech jak i w Polscce mam znajomych którzy pracują lub pracowali w domu opieki społecznej, nie mówiąc już o tym że Moja Żona Kasia ponad 10 lat pracowała jako manager w angielskich Home Care. Mam nadzieje że ten artykuł otworzy Wam oczy i nie będziecie rozpowszechniali głupstw zawarte w artykułach sponsorowanych napisanych przez marketingowców luksusowych domów starości o tym jaka jest prawda , pokazują co miesięcznie powtarzające się afery.

@wydarzenia_24 Skandaliczne zachowanie opiekunek. #wydarzenia #wydarzenia24 #w24 #skandal #dom #dompomocyspołecznej #opiekunki #pułtusk #nagranie #polska #poland #kraj #news #information ♬ dźwięk oryginalny – Wydarzenia 24

Dlaczego tak się dzieje, tak naprawdę wiadomo że  w DPS-ach istnieją duże braki jesli chodzi o stanowiska, opiekunów i opiekunów kwalifikowanych z drugiej strony w szkołach policealnych takich jak Zak, Perfekt czy Cosinus uczy się braku nie tylko już empatii ale również szacunku do Starszych Osób. Byłoby o wiele lepiej gdyby to Aterima lub Medipe. Ale też nie sprawdzanie jakie przyszli opiekunowie mają cechy charakterologiczne.

A Leszczyńska – Rejchert wymienia kilka powodów zamieszkania ludzi w podeszłym wieku w domach pomocy społecznej:

1. wskazania zdrowotne (znaczna utrata sprawności psychofizycznej, znacznie zaawansowana starość), lub ze wskazań socjalnych (samotność, złe warunki mieszkaniowe, materialne, konflikty w dotychczasowym środowisku);

2. pozbawienie opieki ze strony bliskich, a ostatnio coraz częściej dom pomocy społecznej staje się miejscem świadomie wybieranym na dalsze życie;

3. chęć oddania swego mieszkania wnukom lub konflikt z rodziną bądź ze społecznością lokalną;

4. dom pomocy społecznej to częściej miejsce wygnania niż wyboru, a decyzja o przeniesieniu do placówki podyktowana jest koniecznością;

5. pogarszający się stan zdrowia, lęk o nie;

6. namowy ze strony przyjaciół, znajomych i członków rodziny.

Maryla. Jestem mieszkanką Domu Pomocy Społecznej od roku. Myślałam, że doczekam końca moich dni we własnym domu, blisko dzieci i wnuków. Myliłam się. Byłam potrzebna własnym dzieciom w czasie, kiedy ich dzieci były małe i potrzebowali opiekunki.

Zajmowałam się dziećmi, odprowadzałam do szkoły, przedszkola, gotowałam obiady, sprzątałam. Kiedy wnuki dorosły i usamodzielniły się poczułam, że jestem już rodzinie niepotrzebna, traktowali mnie jak zbędny balast, dawali do zrozumienia, że lepiej byłoby im samym. Podjęłam decyzję o zamieszkaniu w Domu Pomocy Społecznej. Była to moja własna decyzja. Teraz jednak uważam, że podjęłam ją pod presją rodziny.

Robert. Bardzo podoba mi się pomysł organizowania w Domu Pomocy Społecznej corocznych „Spotkań Rodzinnych”. Dla mnie jednak jest to bardzo smutny dzień. Mieszkam w placówce już dość długo, przeżyłam kilka takich spotkań. Zawsze zapraszam na nie swoje dzieci, tak jak większość mieszkańców. Na pierwsze z tych spotkań przyjeżdżali, ale potem przestali.

Czekam na moich bliskich każdego roku, łudzę się nadzieją, że jednak przyjadą, ale nie przyjeżdżają – zresztą już wcale mnie nie odwiedzają, chociaż obiecywali i zapewniali, że będziemy w ciągłym kontakcie.

Teresa. Mieszkam w Domu Pomocy już od sześciu lat. Przed zamieszkaniem w placówce byłam sama. Mieszkałam w Płocku, potem przeprowadziłam się do Torunia. Nie mam dzieci, utrzymuję kontakty wyłącznie z siostrą i jej synem, którego kocham jak własnego syna.

Decyzję o zamieszkaniu w DPS podjęłam sama, była to spontaniczna decyzja. Nie byłam już młoda, nie chciałam zostać sama w trudnych chwilach, które mogły nadejść w każdej chwili, może choroba, może niepełnosprawność. Słyszałam dużo dobrego właśnie o tym Domu i dlatego rozpoczęłam starania o przyjęcie. Mój siostrzeniec sprzeciwiał się stanowczo tej decyzji, nie chciał słyszeć o tym, że mogę zamieszkać w Domu Pomocy Społecznej. Ile ja się wtedy nasłuchałam. Byłam zawsze kobietą samodzielną, nie chciałam być zależna od nikogo tak teraz jak i w przyszłości. Nie chciałam nikomu przeszkadzać ani zawadzać. Pewnego dnia siostrzeniec przyszedł bardzo zdenerwowany i wtedy odbyliśmy poważną i ostateczną rozmowę, która zakończyła się kompromisem. Oczywiście dopięłam swego, musiał pogodzić się z moją decyzją. Jak wspomniałam mieszkam tu już sześć lat, jestem chora, ale samodzielna, staram się nie sprawiać nikomu kłopotu. Jestem bardzo zadowolona z pobytu w tej placówce. Gdybym miała cofnąć się w czasie i jeszcze raz podjąć decyzję dotyczącą mojej przyszłości byłaby ona taka sama.

Grażyna. Mam 72 lata. Mieszkam w Domu Pomocy Społecznej 14 lat. Przed zamieszkaniem w placówce mieszkałam u córki na wsi. Pewnego dnia podjęłam decyzję o zamieszaniu w DPS.

Nie chciałam być ciężarem dla dzieci. Chciałam być niezależna, mieć trochę intymności, prywatności. O Domu Pomocy Społecznej „Na Skarpie” słyszałam same dobre rzeczy, byłam pewna, że będę tu szczęśliwa, a moje życie będzie spokojne. Dom Pomocy zapewnia mieszkańcom wiele atrakcji. Zawsze byłam i nadal jestem kobietą aktywną, rozrywkowa, tak więc w pełni korzystam ze wspomnianych atrakcji. Wyjeżdżam na wycieczki, pielgrzymki, biorę udział w imprezach organizowanych przez Dom. W pełni uczestniczę w życiu religijnym Domu. Należę do zespołu wokalnego, z którym występuję z okazji różnego rodzaju okazji, wyjeżdżam także na występy poza placówkę, biorę udział w zajęciach terapeutycznych. Ze swoją córką i wnuczką utrzymuję stały, regularny kontakt.

Decyzję o zamieszaniu w placówce podjęłam samodzielnie, nikt w nią nie ingerował.

Wszystkie dokumenty załatwiałam po kryjomu, stawiając mych bliskich przed faktem dokonanym. Rodzina moja była przeciwna umieszczeniu mnie tutaj. Niczego nie żałuję, czuję się tutaj dobrze.

Monika. Chcę umieścić moją mamę w Domu Pomocy Społecznej. Mam bardzo trudną sytuację rodzinną. Mama jest osobą leżącą. Choruje na miażdżycę i zespół otępienny. Ja niedawno przeszłam na emeryturę, oczywiste było więc dla mnie że to ja będę się nią opiekowała z pomocą mojej siostry. Tak też było do chwili obecnej. Nie korzystaliśmy dotąd z pomocy PCK, lecz we własnym zakresie organizowałyśmy sobie pomoc. Trwa to już 5 lat. Bez urlopu i wypoczynku starałyśmy się zapewnić mamie opiekę w miarę najlepiej jak potrafiliśmy.

Niedawno wykryto u mnie przewlekłą białaczkę limfatyczną. Ostatnio wyniki pogorszył się i muszę podjąć leczenie chemioterapią. Tutaj powstaje problem opieki nad mamą. Siostra jest osobą pracującą w nienormowanym czasie pracy. W związku z tym nie jest w stanie zapewnić mamie opieki całodobowej. Ja czuję się słaba, a po chemioterapii sama będę potrzebowała opieki.

Mama jest osobą, która wymaga opieki całodobowej, często występuje u niej temperatura, lekarze określają ją temperaturą odmózgową – trzeba wtedy szybko reagować.

Z uwagi na to, że trudno jest przewidzieć, jak będzie przebiegał proces mojego leczenia i jak długo będzie trwał, nie jestem w stanie przewidzieć jak długo będzie potrzebna pomoc w opiece nad mamą w Domu Pomocy Społecznej. W tej chwili staram się odwlekać przyjęcie mojej mamy do Domu Pomocy Społecznej mimo, że źle się czuję. Mama jest dla mnie najważniejsza i jak długo będę mogła, będę się nią zajmowała.

Mam na imię Bożena. Ani się obejrzałam, a nie długo minie rok jak tu jestem.

Przyjechałam tutaj z zakładu opiekuńczo – leczniczego. Mam własne mieszkanie, ale nie mogę w nim samodzielnie mieszkać. Miałam dwa udary. Lewą stronę ciała mam sparaliżowaną. Po pierwszym udarze pod swój dach przyjął mnie syn. Syn bardzo dużo pracuje. Ma 3 pokojowe mieszkanie, w którym mieszka z żoną i córką. Wnuk został wysłany do szkoły w innym mieście. Myślę że nie chciał tam jechać. Mogłam zostać u syna, ale czułam, że sprawiam kłopot, zwłaszcza synowej. Nigdy nie dała mi tego odczuć, ale widziałam jej minę, gdy obijałam się swoim wózkiem inwalidzkim o ściany i rysowałam kołami kafelki. Mam wrażenie że oni mają dużo swoich problemów, żeby jeszcze zajmować się mną – akurat potrzebują zmieniać mi pampersy. Życie przed udarem było piękne, całe życie pracowałam z ludźmi. Poświęcam im dużo czasu. Może synowi poświęcałam za mało?

On teraz nie potrafi poukładać swoich spraw rodzinnych – kłócą się z żoną często. Ona jest bardzo zazdrosna. Ja już czasem nie mam siły wysłuchiwać żalów syna. Boli mnie to, że nie są zgodną rodziną i że wnuk jest daleko. Chociaż może i dobrze, że tego wszystkiego nie widzi.

W Domu Pomocy nawiązałam przyjaźnie, w sumie jest mi nawet dobrze. Korzystam z terapii zajęciowej i muzykoterapii. Jednak jestem jeszcze młoda w porównaniu z innymi mieszkańcami. Tęsknię za samodzielnością. Gdy mieszkałam sama, często odwiedzałam przyjaciół, udzielałam się społecznie. Miło oglądać kasety z czasów, gdy wyglądałam jeszcze pięknie, tańczyłam, śpiewałam solo. Teraz niby też mogę, ale to nie to samo. W czasie muzykoterapii w DPS czasami szybko się męczę przez siedzenie w bezruchu. Jestem tu zależna, żeby na zajęcia z muzykoterapii ładnie się ubrać, umalować, uczesać potrzebuję pomocy personelu. Doskwiera mi brak samodzielności. Czasami mam żal do rodziny, że mnie oddali. Tu jest mi dobrze, ale mimo wszystko żal. Ja włożyłam mnóstwo sił w wychowanie syna, poświęciłam się, a on mnie oddał. Może to jest ich sposób na niewygodne sprawy.  Ludzie młodzi często pozbywają się ludzi starszych, czyli swoich rodziców czy dziadków umieszczając ich w domach pomocy. Nie możemy jednak generalizować, ponieważ różne są powody umieszczenia ludzi w podeszłym wieku w domach pomocy społecznej. Są osoby, które decyzję o umieszczeniu podejmują sami, najczęściej osoby samotne nieposiadające własnych dzieci. Są też ludzie schorowani, gdzie rodzina mimo podejmowania niezbędnych działań nie może zapewnić całodobowej opieki. Jest wreszcie grupa osób starszych, które „przeszkadzają” ludziom młodym, czyli swoim dzieciom i wnukom.

Mieszkańcy domów pomocy społecznej zawsze będą kochali swoje rodziny mimo krzywd przez nie wyrządzonych. Mają żal w głębi serca do najbliższych, że ich w nich umieścili, ale przed całym światem będą ich usprawiedliwiać i uzasadniać powody, dla których się w nich znaleźli.

Sytuacje takie obserwuje się w zmożonym stopniu w okresach świątecznych. W tym czasie seniorzy powinni być ze swymi rodzinami, w domach gdzie często spędzili większość swego życia. Jednak tak się nie dzieje, ponieważ rodziny o nich zapominają, nie zabierają.

Ludzie starsi wtedy, jak sama zaobserwowałam wymyślają różne choroby, udają, że źle się czują, tłumaczą, że rodzina proponowała im święta w domu, ale oni tak źle funkcjonują, że nie są w stanie opuścić placówki.

Człowiek mieszkający w domu pomocy społecznej doświadcza nie tylko znacznego ograniczenia swoich możliwości tworzenia potrzebnej mu przestrzeni życiowej, ale również konfrontowany jest z przynajmniej częściowym załamaniem tego wszystkiego, co udało mu się dotychczas zbudować. W rozmowach z mieszkańcami często słyszałam, że nawet najdoskonalsza opieka instytucjonalna, tak naprawdę nigdy nie zastąpi starszym ludziom rodziny. Dla każdego niezależnie od wieku, dom rodzinny jest opoką, podporą, gwarancją ciepła, miłości i bezpieczeństwa. W miarę upływu lat, jak twierdzili, ma to coraz większe znaczenie, aby na starość uzyskać rangę absolutnego priorytetu. Ważniejsze stają się wówczas zwykle przejawy życzliwości i serdecznych uczuć ze strony rodziny, niż dostatek i korzystanie z udogodnień jakie może zapewnić im dom pomocy społecznej. Ciągle popularna jest opinia, że najgorsza rodzina jest lepsza niż DPS. 

Magdalena Rosłonowska

Chciałbym też przypomnieć pewien list który został umieszczony jeszcze na starym moim blogu romanszczepkowski.blogspot.com

List od starszej Kobiety z domu opieki

Mam 82 lata, mam 4 dzieci, 11 wnuków, 2 prawnuków i pokój o powierzchni 12 metrów kwadratowych. Nie mam już domu ani drogich rzeczy, ale mam kogoś, kto posprząta mój pokój, przygotowuje jedzenie i pościel, zmierzy moje ciśnienie i zważy mnie.

Nie mam już śmiechu moich wnuków, nie widzę, jak rosną, przytulają się i kłócą.Niektorzy przychodzą do mnie co 15 dni, inni co 3 lub 4 miesiące, a niektórzy nigdy.

Zima już nie pracuję nie piekę ciast, nie rozkopuje ogrodu. Wciąż mam hobby i lubię czytać, ale oczy szybko mnie bolą. Nie wiem jak długo jeszcze, ale muszę się przyzwyczajac się do samotności. Tu w domu prowadzę pracę grupową i jak tylko mogę, pomagam słabszym ode mnie. Do niedawna czytałam na głos nieruchomej Kobiecie w pokoju obok, kiedyś razem śpiewałyśmy, Ale pewnego dnia zmarła.

Kiedy jestem sama mogę oglądać zdjęcia mojej Rodziny i przychodzą wspomnienia z domu. I to wszystko.

Mam nadzieję że kolejne pokolenia zrozumieją, że jesteśmy po to, by mieć przyszłość z Dziećmi i nie zapomną o Rodzinie nawet na starość. Proszę nie pokazuj tego moim Dzieciom. Babcia Maria Cię Kocha.

Wiele osób szczególnie starszych boi się samotności, kiedy pierwszy raz przeczytałem ten list na Facebooku, zapoznałem się z komentarzami pewna nastolatka napisała : Taka już jest starość, młody chłopak w wieku lat 40 jak tu pomóc, jak się jest zabieganym.

A 50 letnia Kobieta mówiła jak bardzo żałuję że nie poświęciła Rodzicom więcej czasu. Coraz więcej ludzi mówi tak jak ten młody Robol, używam tego słowa nie dlatego że nie mam szacunku do pracy fizycznej, mam bo sam przez 10 lat na PKP kopałem w tłuczeniu, ale dziś widzę wielu roboli którzy nie grzeszą inteligencja i zamiast pracy wola tematy antyreligijne i wspieranie LBGTQ, moim zdaniem to dzięki takim ludziom  trzy pierwsze miejsce na liście EMPIK zajmuja książki Alice Oseman o miłości gejowskiej. Ludzie inteligentni czytają raczej Eliotta Aronsona by nie pozwolić by ktoś manipulował ich dziećmi i Adele Faber by nauczyć ich dobrej komunikacji interpersonalnej, by nigdy nie czuli się w życiu samotni.

—————————

Niedawno wspólnie z Kasia rozmawialiśmy z Ciocia Bronią, tak naprawdę to słuchaliśmy jej jakieś półgodziny. Po tej rozmowie Ciocia Bronią zadzwoniła do Mamy , jak fajnie się rozmawia z Kasią i jak nie może się doczekać kiedy w lipcu ja odwiedzimy.

Tyle fragmentów wspominkowego wpisu

Chcę też przytoczyć fragmentu mojej książki  Miłość w miejsce nienawiści.

Masa tych ludzi pracujących czy to w szpitalach, dps-ach, a nawet domach prywatnych myśli o łatwym zarobku, natomiast sam podopieczny, jego dobro nie jest zupełnie brane pod uwagę .

W takich warunkach gdy Senior jest pozbawiony jakiejkolwiek nadziei i nawet cząstki miłości, trudno by pracować nad powrotem do zdrowia a niestety ale fizjoterapia i rehabilitacja wymaga systematycznej i ciężkiej pracy.

Ja wiedziałem już za pierwszym pobytem u Andersów, że on prędzej czy później zacznie chodzić , staruszek stawał przed sobą wózek i szedł trzymając się podłokietników, czasami wózek uciekł mu i wtedy upadał, ale bardzo się denerwował kiedy starałem się go asekurować, najczęściej wiec starałem się być w pobliżu by powstrzymać przed upadkiem lub uchronić przed negatywnymi skutkami.

W Niemczech widziałem wielu młodych osób w tym pielęgniarek, które nie wytrzymywały nawet kilku dni , najczęściej jak to się domyślacie to nie wożenie Seniora po parku lub pomoc w czynnościach higienicznych, ale majaczenie, narzekanie na bezsens życia, wycieranie kałem ścian lub siebie samego i inne psychiczne odchylenia. Ale jedno w Niemczech lubiłem że potrafili docenić trud Opiekuna, najbardziej denerwują mnie Panienki które nie potrafią wytrzymać z Dziadkiem czy Babcią opiekować się godzinę, ale Opiekuna będą krytykować i tak. Przyznam się Was do czegoś jeszcze że nic nie jest tak trudne jak opieka nad własnymi Rodzicami.