
Kto tu kogo ma oceniać? My, Naród, czy oni sami siebie?
Od kilku dni słyszymy, że „Prezydent i Pierwsza Dama oceniają się wzajemnie”. Brzmi pięknie, prawda? Tyle że w tym zdaniu aż kipi od braku pokory. Bo to nie oni mają się wzajemnie oceniać – tylko my, obywatele, którzy ich wybrali.
To Polacy wystawiają świadectwo głowie państwa i jego małżonce, nie odwrotnie. I jeśli dziś w przestrzeni publicznej zaczyna dominować narracja, że wszystko jest dobrze, bo „oni są z siebie zadowoleni” – to mamy poważny problem z demokracją i moralnością elit.
Na forach internetowych roi się już od maneli i trolli, którzy pod osłoną anonimowości wyzywają każdego, kto odważy się napisać coś merytorycznego. Kto dał im przyzwolenie?
Odpowiedź jest prosta – Tomasz Sakiewicz i jego „Gazeta Polska”, a raczej „Gazeta Pełna Nienawiści”. To właśnie tam stworzono klimat przyzwolenia na opluwanie ludzi o innych poglądach. Od ataków na Joannę Szczepkowską zaczęło się coś, co dziś przypomina publiczną ścieżkę nienawiści.
Co mówią kobiety:
- Anna (23 lata): „Zamiast klasy i skromności mamy teatralne gesty i autopromocję. Pierwsza Dama powinna łączyć ludzi, a nie być częścią kampanii wizerunkowej męża.”
- Maria (46 lat): „Nie widzę w tej parze prezydenckiej empatii, tylko kalkulację. Dla mnie to nie para z misją, ale duet od PR-u.”
- Helena (68 lat): „Dawniej prezydent był sługą narodu. Dziś mam wrażenie, że to naród jest sługą jego ego.”
Co mówią mężczyźni:
- Krzysztof (19 lat): „Nie kupuję tej całej narracji o wzajemnym podziwie. Dla mnie to teatr dla naiwnych.”
- Andrzej (45 lat): „Jako ojciec i przedsiębiorca czuję złość. Bo widzę władze, która mówi o wartościach, a sama nimi gardzi.”
- Wojciech (70 lat): „Nie pamiętam, by którykolwiek prezydent tak bardzo dbał o własny wizerunek, a tak mało o ludzi. To nie prezydent, to marketingowy projekt.”
Konkluzja:
Jak widać, w Nawrockim nadal więcej jest z chuligana niż z kulturalnego doktora.
To taki nasz współczesny Mr. Hyde i Dr. Jekyll – człowiek rozdarty między wizerunkiem naukowca a temperamentem ulicznego awanturnika.
Problem w tym, że tym razem to nie powieść – to rzeczywistość, w której żyjemy.